Razem z moim bratem -Armor King'iem tułamy się już spory kawał czasu.
Doskwiera nam lekki choć żrący głód. Nie mogłam wytrzymać, a choć nie
jem mięsa wiedziałam że Hero czeka na moje słowa:
-Może na coś zapolujemy?
Zapytałam świadoma jego odpowiedzi. Przez chwilę zastanawiał się , aż wreszcie ją ujawnił:
-Nie jestem głodny...
Nie był chyba zbyt zadowolony, to tak jak ja. Ciągle przed oczyma miałam
obraz mojej dawnej właścicielki, no i mojego drugiego brata. On to ma
teraz szczęście, ciekawe czy się o Nas martwi. Pewnie tak, przecież to
cały on . Szłam ciągle w przód rozmyślając. Od kilku miesięcy ja i Armor
jesteśmy zdani na siebie. On sobie radzi, nie jest taki jak ja. Ma
wiele kolegów, na ulicach, w miastach i gdzie popadnie. Moi przyjaciele
zaś żyją w dawnej przeszłości , nawet w piachu itp. Dopiero teraz zdaje
sobie sprawę, że przecież kiedyś byłam taka, byłam dzikim psem, zdanym
tylko na siebie. To czemu...teraz nim nie być? Muszę sobie jakoś radzić.
Spojrzałam na brata chytrze i wbiegłam w las. On od razu zaczął mnie
gonić, jakby mu na mnie zależało. Biegłam tak i biegłam. Po co? By
znaleźć pożywienie, zapolować na coś, ale to odpada, jestem
wegetarianką. Wtedy poddałam się i biegłam wolniej, Armor mnie dogonił i
krzyknął:
-Gdzie tak się śpieszysz?
Posłał mi mroźne spojrzenie. Odepchnęłam jego pysk łapą i powiedziałam niezdecydowanie:
-Sama nie wiem. Czuje się jak niezbędny balast...
Ostatnie wyszeptałam, wiedziałam że Armor jest kochającym bratem...ale miałam malutkie co do tego wątpliwości.
-Co Ty gadasz?!
Od razu się oburzył i zagrodził mi drogę. Spojrzał w moje oczy mówiąc:
-Zostałaś mi tylko Ty. Musimy dalej iść przez świat, kiedyś znajdziemy
Christine (tak miała na imię ich właścicielka) a co ważniejsze naszego
brata.
Uśmiechnął się, nie wiem czy na prawdę czy sztucznie. Nie byłam w stanie
tego rozszyfrować, sama uśmiechnęłam się lekko bo Armor podniósł mnie
na duchu.
-Dzięki, ale pamiętasz może...jak za szczeniaka wiedliśmy dziki żywot?
Zapytałam z nadzieją w głosie. Ominęłam go i szłam dalej, troszkę wolniej.
-Tak...nadal możemy nimi być. Gdyby nie ta cała wojna...ja, ty i Armor
bylibyśmy teraz razem, nadal w stadzie naszych rodziców w której nasza
rodzina sprawowałaby władzę. Ale widać los zrobił to, co zrobić musiał.
Kiedy Armor prawił tę swoją przemowę poczułam dość mocno zapach jakichś
psów. Co powinno być normalne, ale to był las z daleka od ludzi, domów.
Po wysłuchaniu brata zmieniłam temat:
-Też to czujesz?
Gdy wypowiedziałam pytanie, spojrzał w bok ukradkiem i zaczął węszyć.
-Coś, jakby jakieś skupisko zwierząt, jakieś stado...sforę?
Warknął przez zaciśnięte zęby.
-A to źle?
Zapytałam trochę tym zmieszana po czym stanęłam.
-Jesteśmy we dwójkę, zaś ich jest raczej więcej. Choć, wyczuwam same ...samice.
Spojrzał na mnie z nutką zdziwienia na pysku.
-A gdyby tak...
Wyszeptałam, oczywiście mój brat usłyszał to.
-Co?
-Dołączyć?
Odpowiedziałam pytaniem na pytanie, bardzo mądre...
-Najpierw musimy znaleźć tę sforę.
Mruknął, raczej niezadowolony z mojej propozycji. Nim się obejrzałam,
Armor był już daleko ode mnie, szybko wystartowałam chcąc go dogonić.
Udało mi się to po czasie, zawsze byłam od niego szybsza.
-Co Ty...?
Zapytałam gdy już dorównałam mu biegiem.
-Jak chcesz dołączyć do tej sfory, to znalazłem niezły trop, dość świeży.
Powiedział i bez najmniejszego wysiłku biegł dalej. Po jakiejś chwili
zobaczyłam parę jaskiń, po czym usłyszałam rozmowy dobiegające z jej
wnętrza. Luknęłam na Armor King'a , on wyszeptał do mnie:
-Znajdź Alfę...lub dowódcę stada...ja mam sprawę, obiecuję że dołączę tutaj później.Wierzę w Ciebie , dasz sobie radę.
Spojrzał na mnie z tym jego uśmieszkiem. Zwykle byliśmy nierozłączni,
ale musiałam pozwolić mu się wreszcie ode mnie oderwać, nawet jeśli mi
się to nie spodobało. Kiwnęłam głową na znak że rozumiem po czym
posłałam ciepły uśmiech w jego stronę. On odbiegł gdzieś w dal, nie
zauważony przez nikogo. Wokół mnie nie było już żywej duszy, szepty
dochodzące z jednej z jaskiń ustały. Westchnęłam cicho i postanowiłam
się rozejrzeć po terenach, mając nadzieję że nie uznają mnie za intruza.
Nastał wieczór, znajdowałam się w jakimś lesie, poczułam dziwny...lecz
dość mocny zapach jakiegoś samca. Zaczęłam się rozglądać , ale po chwili
dałam sobie spokój. Musiałam odpocząć, usiadłam na kamieniu i
westchnęłam dość głęboko. Po tych podróżach byłam dość wykończona,
naprawdę wykończona. Nie wiem dokładnie ile czasu minęło, jednak wiem że
dzięki tym kilku minutom poczułam się lepiej. Wstałam rozciągając się,
nagle moim oczom ukazał się pies, był to samiec...leżał pod drzewem
spoglądając jak wychodzę z zarośli. Nie byłam pewna czy kierować się w
jego stronę czy lepiej nie...najważniejsze bym była teraz z lekka
obojętna. Ponieważ chciałabym dołączyć do tej sfory...w której jest
pewnie ten osobnik. Stałam w bezpiecznej odległości, on gwałtownie wstał
i podszedł do mnie , przywitał się dość miło ale jednak obojętnie. Tak,
taka mieszanka wybuchowa:
-Witaj.
No jak już wspominałam jego ton był niezbyt zainteresowany moją osobą,
powiedział to jakby z przymusu (może miał zły humor?), jednak chodził w
kółko spoglądając na mnie z intrygą. Ja luknęłam na niego badawczo po
czym powoli udałam się w inne miejsce. Kiedy wskoczyłam w krzaki
zobaczyłam pewnego rodzaju park. Ludzie! Tutaj gdzieś muszą być ludzie,
to nie możliwe. Nie widzę ulic ani rowerów, jednak moją uwagę przykuła
pewna droga wydeptana przez ...ludzi? Moje rozmyślania przerwał ten sam
pies z którym spotkałam się po tamtej stronie krzaków. Tam był las a
tutaj jest raj. Co prawda na początku myślałam że jest to niemożliwe, iż
zwariowałam. Jednak kiedy zamknęłam oczy to aż sobie westchnęłam po
czym zapytałam samca:
-Mam takie jedno pytanie. Czy są tutaj ludzie?
On nie mówiąc nic zaprzeczył ruchem łba. Uśmiechnęłam się chytrze po czym znów zwróciłam się do samca:
-Przepraszam że zawracam Ci głowę, jednak...niedawno wkroczyłam na te
tereny i bardzo chciałabym tutaj dołączyć...jestem z lekka zmęczona i
głodna. Byłbyś taki miły i zaprowadziłbyś mnie do Alfy tych pięknych
terenów?
Zapytałam i nagle rozległo się burczenie w moim brzuchu, tak...wiem pies
wegetarianin, cóż jednak jestem taka jaka jestem. Z niecierpliwością
czekałam na jego odpowiedz.
(Lou, Leondre, Hyoshi? Któryś byłby tak miły i odpisał? A może każdy
odpiszę i wyjdą różne historie? Kto wie? Jednak, jest szansa że nikt nie
odpisze... )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz