Poznałam już jedną suczkę stanowiącą dla mnie zagadkę w tej sforze.
Dalej wydaje mi się, że ją znam... Jest to dziwne i nieodparte wrażenie.
Przydałoby się poznać Alfę tego stada, aby mnie ktoś zaraz nie wyrzucił z
tych terenów. Jednak najpierw śniadanie - bez tego dzień nie może być
udany. Dlatego przechadzałam się właśnie po lesie, polując na jakiś
smaczny kąsek. Szybko przyczaiłam się, kiedy dostrzegłam na mojej drodze
dużego dzika.
- O tak, to będzie dobre śniadanie - pomyślałam skupiając wzrok na zwierzynie, która właśnie drążyła w ziemi.
Kiedy była zwrócona tyłem do mnie, zbliżyłam się do niej powoli i
ostrożnie, aby mnie nie usłyszała i nie uciekła. Tak jednak się stało,
kiedy zaszeleścił krzak obok. Dzik poleciał w te pędy przed siebie, a ja
od razu pobiegłam za nim.
Kiedy już byłam blisko mojej zdobyczy, naskoczyłam na nią wbijając
pazury w jej boki. Kiedy stracił na prędkości, zatrzymał się
przygnieciony ciężarem mojego ciała. Wtedy wgryzłam się w jego szyję i
trwałam tak czekakąc aż zwierze przestanie wierzgać. Gdy to nastąpiło,
zabrałam się za spożycie posiłku.
Kiedy już kończyłam, usłyszałam szelest zza krzaków. Jego dźwięk był
identyczny jak ten wcześniejszy, który spłoszył moje śniadanie. Wiatr
wiał na tyle mocno, abym mogła już po chwili poczuć zapach zwierzęcia,
które stało w ukryciu. Warknęłam głośno najeżając sierść. Zawsze tak
robię, jest to już mój odruch. Wtem usłyszałam głos samca:
- Ładnie to tak się zwracać do Alfy?
Rozluźniłam się nieco i wyprostowałam się. Zlizałam krew z pyska.
Posiadacz głosu (tak go nazwijmy) wyszedł z ukrycia i podszedł w moją
stronę.
- Przepraszam Pana, właśnie miałam Pana odnaleźć - powiedziałam z szacunkiem do psa.
- Mnie? Rozumiem, że chciałaby Pani dołączyć do sfory - zaśmiał się cicho. - Wystarczy Lou.
- Dobrze, Lou. W takim razie pragnę dołączyć do sfory.
<Lou?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz