Jak właściwie się tutaj znalazłam? Co mnie tu przyprowadziło? Zapach
innych psów? A może los tak chciał? Na te pytania odpowiedzi nie
uzyskam.
Błąkałam się bez celu powolnym krokiem kręcąc uszami szukając jakiegoś
dźwięku, który mógłby mnie na coś naprowadzić, jednak poza szumem
wytwarzanym przez moje łapy kolejno naciskające na podłoże, nic nie
usłyszałam.
Nogi zaprowadziły mnie do lasu. Tam usłyszałam łamiący się patyk. Uszy
nakierowałam w stronę źródła dźwięku i zastygłam. Trwałam chwilę bez
ruchu, kiedy nagle zza krzaków wyskoczył zając. Powoli nachyliłam się do
przodu, podnosząc przy tym przednią łapę. Zwierzę podrapało się za
uchem, a ja naskoczyłam na nie celując szczękami w kark, które mocno
zacisnęłam na szyi zwierzęcia. Zając jeszcze próbował poderwać się do
skoku, jednak mu to uniemożliwiłam. Po chwili wyczułam, że moja zdobycz
opadła z sił i że właśnie zakończyłam jej żywot. Rozliźniłam ucisk w
szczękach i mięsko upadło na podłoże. Skonsumowałam moje małe śniadanie,
a kiedy skończyłam zlizałam krew z zębów i z pyska, jednak ślady
zostały i byłam trochę spragniona, dlatego za kolejny cel postawiłam
sobie znalezienie wodopoju.
Po krótkiej wędrówce po lesie, natknęłam się na jeziorko. Zanurzyłam
pyszczek w chłodnej wodzie nieco się orzeźwiając. Kiedy brakowało mi już
powietrza w płucach, wynurzyłam pysk i wciągnęłam powietrze, przez co
parę kropelek wpadło mi do nosa. Odruchowo kichnęłam aż 3 razy i
wytarzałam czubek pyska w podłożu. Następnie napiłam się wody i słysząc
szmer liści za mną, odwróciłam się szybko, przyjmując postawem do walki.
Moim błękitnym tęczówką ukazała się dalmatynka, która była nieco
zdziwiona moją reakcją. Nie wyczuwając zagrożenia z jej strony, dlatego
przybrałam zwyczajną pozycję. Kiedy podeszła do mnie bliżej, coś mnie
tknęło. Te rysy pyska... te znajome brązowe oczka... może się mylę.
Czika? c:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz