Woda. Najlepszy z żywiołów. Zdecydowanie poprawiła mi humor. Kiedy
wyszłam na brzeg, promienie słońca ogrzały moją sierść i wysuszyły
równie szybko. Pogoda idealna. nawet nie zauważyłam kiedy Lou usiadł
obok mnie i wpatrywał się w taflę wody. Jak na dziką rzekę, strumień ten
był strasznie spokojny, także mogłam dokładnie widzieć jego odbicie.
Zaintrygowało mnie jednak, jak mnie tu znalazł. Wyszłam wczesną porą,
kiedy jeszcze spał.
- Skąd wiedziałeś gdzie jestem? - zapytałam. Usłyszałam cichy śmiech, po czym samiec odwrócił się w moją stronę
- Po pierwsze - ślady łap, po drugie - istnieje coś takiego jak zmysł węchu - no tak. Oczywiście.
Zaczął się śmiać. I co dziwne, ja również. Nigdy nie śmiałam się tak
szczerze jak teraz, na dodatek z własnej głupoty. Ciekawe uczucie.
- A jednak potrafisz się śmiać - odparł z uśmiechem Lou
- Najwyraźniej tak. Nie jestem zbyt wesołą osobą
- Dlaczego?
- Nie lubię o tym wspominać, ale mogę ci trochę opowiedzieć.. - i tak
spędziłam resztę dnia na opowiadaniu alfie nudnej historii życia.
Przyznam, chyba nie było to konieczne, ale może trochę go jednak
zaciekawiło. Lepsze to niż milczenie i siedzenie bez sensu obok siebie.
<Lou?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz