Przez swoją nieśmiałość nie znałam sporo psów z Naszego stada, jeśli mam być szczera to znałam tylko Alfę i Tilly. Dzięki której znalazłam się na tych terenach, w tym właśnie stadzie. Często przechadzałam się, wiedząc że mogłabym oglądać te tereny ciągle. Ale czułam się z lekka samotna, dobrze, z lekka to mało powiedziane.
-Ehh.-westchnęłam snując się po lesie.
Zgłodniałam , więc postanowiłam udać się na polowanie. Wokół nie wyczuwałam woni żadnego zwierzęcia, co mnie zdziwiło. Zaczęłam szukać dalej, w głąb lasu szłam i szłam. Nadal nic, czyżby mój nos był nieczuły? Na szczęście nie, po chwili poczułam woń dorodnego króliczka. Wtopiłam się w tło, lecz tak na prawdę weszłam w krzaki. Po chwili moim oczom ukazał się zając, od razu się na niego rzuciłam i bez problemu przekułam tętnice. Zaczęłam go konsumować, był smaczny...Po czasie pojawił się jakiś samiec, nie znałam go..spoglądał na mnie i mówił coś pod nosem. Odezwałam się cicho, a on za chwilę zniknął w polanie. Zdziwiona powędrowałam dalej, znów się na niego natknęłam, spojrzał w tył:
-Długo tutaj już tak stoisz?-zapytał.
Przekręciłam głowę w bok i zaprzeczyłam.
(Charli?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz